niedziela, 13 września 2015

DCDC Warszawa 2015

Nasz podróż zaczęła się w busie w naszym miejscu zamieszkania. :)
Bilety kupione, i siadamy. Wchodzą kolejni pasażerowie i mnie wkurzają. Czym?
Ja rozumiem, że podłoga w busie jest ciemna, no ale żeby nie dostrzec na niej leżącego średniego kundelka? I go deptać, albo walić mu po pysku bagażem? Echh. Założyłam z powrotem szelki, lampkę rowerową i włączyłam ją. Niech będzie widoczna..
Potem sporo ludzi wysiadło w Legnicy, to przesiadłam się z Figą na tylne siedzenia. Gdzie miała luz, i nikt jej nie deptał. :)
Potem pod koniec podróży busem dopadł stres pt "czy zdążymy na pociąg?". Na szczęście zdążyliśmy, i bilety dla psa kupiłam w kasie, bo było o dziwo pusto O_o.
Pociąg przyjechał 10 minut przed planowanym odjazdem. Figa znów świetnie sobie poradziła z wejściem na te schody przy wagonach, lecz gdyby miała problem, tobym jej pomogła, żeby nie było.  ;)
Szukamy naszego miejsca, i okazuje się, że będziemy jechać z starszym, sympatycznym panem. :)
Cała podróż minęła nam całkiem dobrze, po 17 dotarłyśmy wreszcie do stolicy. :)
Wysiadłyśmy z pociągu, i skierowałyśmy się do parku pod PKiN :) Czekałyśmy na znajomą, w międzyczasie Figa zrobiła swoje i zaczęła poznawać teren.
Wsiadamy do metra, po chwili zauważam, że ma coś czerwonego na łapie. Okazuje się, że ma rozwalony pazur. :(
No nic, po wyjściu z metra wsiadamy do auta, jedziemy do domu i czekamy na sforę. :D
Spotkanie Figi z Atenką i Sabą baardzo mnie zszokowało, ponieważ byłam nastawiona, iż Figa będzie się rzucać a w najgorszym przypadku atakować.  I nic.  Dobra, zajęła się znalezionymi piłkami w ogrodzie, to zaraz wparuje tu groźna Nuka. Trzymana Figa za szelki nic nie robiła, jedynie odpowiedziała raz atakiem na atak.  ;)
Normalnie szok. :)
Ok, psy się poznały, wchodzimy do domu, rozkładam klatkę w pokoju, dostaje mały zestaw pierwszej pomocy i zajmuje się łapką. Opatrzona Figa została w pokoju, a sama poszłam na obiadokolację.
I tak mija wieczór, z rana spacer, przygotowania do DCDC, choć myślałam, że nas może dopuszcza na start. Okazało się że nie, no kurczę, szkoda wprawdzie płakać mi się chciało, ale Natalia pocieszyła, że Paluch zobaczę i psiaki wyprowadzę. :)
Figa odstawiona do domu, przebrana i z połową zawartością pojemnika na smakołyki, oraz zaopatrzona w picie i przekąskę jadę do schroniska poznać sławnego Biszkopta, Moneta, Reno, Urlyka, Limę, Nico, Atosa, Narnię i Kasztanka. Nie ze wszystkimi mam zdjęcia, parę z nich nie wyprowadzałam, gdyż psy należały do innej grupy. :)
Ale zdjęcia będą, w osobnym poście, bo jest ich spooroo. :)
I tak, spacer za spacerem, najbardziej polubiłam Kasztanka, Biszkopta, Fridę, Moneta, Lili i Maxia. A no i Urlyk. :)
Nogi tak mnie bolały, no około 5 godzin spacerów, z różnymi psami, które jakby się zaczepilo przy sankach w szelkach to taką prędkość by wyciagnely, że zaprzegi by się powstydzily  :P
Pobawiłam się ze szczeniaczkami, obcielismy pazury dwom psom i nakarmilismy parę psów. (są dokarmiane, ze względu na ich sylwetkę)
Żal mi było opuszczać to miejsce, mogłabym tak codziennie tam przychodzić. <3
No i jedna rzecz, sprawiła, że chciało mi się płakać. Nie wiedziałam gdzie mieszka Urlyk, a on mnie zaprowadził do boksu. I to było najsmutniejsze. Następnego dnia ruszyłam z Natalią na DCDC z Figą i Atenką. Na miejscu miałyśmy się spotkać z Asią i Sebastianem, a także z ich psami, Bestią i Szogunem. :) Z rańca, przed spotkaniem rozczulila mnie jedna rzecz. Nad ranem, dość wcześnie przebudziłam się na moment i Figa spala sobie w klatce na boku. <3 Cały dzień spędziliśmy miło, zakupiłam trzy dyski, czwarty dostałam gratis od Natalii, do tego Kong senior i próbka karmy dog chow adult z jagnięciną. Fakt, że pogoda nie była taka fajna jak w sobotę, było chłodniej daliśmy radę, Figa posztuczkowala sobie, pobiegala i wróciłyśmy do domu nieco zmarznięte z Natalią. :D
I kończyła się pomału laba, musiałam sie zacząć pakować, bo następnego dnia z rana miałam pociąg. :(
Niezbyt fajne uczucie, że musisz wracać, kiedy to się spędziło trzy zajebiste dni. :(
No cóż, spakowana, z rana drobiazgi dopakowalam. Ruszyłyśmy w drogę powrotną, najpierw auto, później metro no i pociąg. Podróż minęła nam jakoś szybciej, we Wrocławiu wsiadlysmy w busa do naszego miasta. Po 19 byłyśmy zmęczone, ale szczęśliwe w domu. <3
Cóż, najlepsze trzy dni w tym roku. <3
W nnastępnym poście będzie full zdjęć, podzielę go na Paluchowa część i DCDC :) 
Dobranoc! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz